niedziela, 19 lipca 2015

z mojej recenzji "Wykładów o Shakespearze" Audena w tłumaczeniu Piotra Nowaka


Kilka uwag o języku przekładu
(Całość recenzji w jednym z najbliższych numerów "Odry")


Ponieważ język wykładów nie oddaje retorycznej i stylistycznej sprawności autora, trzeba zaakceptować to, że stanowi on pewne przybliżenie tego, jak mówił o Szekspirze Auden – ale w przekładzie zdarzają się miejsca, w których polski czytelnik może poczuć się zdezorientowany nie tylko topornością języka wykładowcy-poety, ale również zaskakującymi potknięciami czy niedostatkami w terminologii. Czytający książkę filolodzy zapewne zdziwią się na przykład, że słowo enjambment nie jest przetłumaczone, tylko opatrzone definicją („Milton używa enjambment, czyli kontynuuje myśl na kawałku następnej linijki”, s. 209), z której wynika, że chodzi o środek poetycki zwany przerzutnią.
Zastrzeżenia warsztatowe budzi podawanie przez tłumacza cytatów z poetów takich jak D.H. Lawrence czy William Wordsworth we własnym przekładzie (s. 188, 189-190). Czyżby polskie przekłady nie istniały? Czy tylko są trudno dostępne (jak w wypadku wiersza Lawrence'a Lizard [Jaszczurka], o którym wiem, że co najmniej jeden polski przekład został opublikowany w jednym z pierwszych numerów pisma „Przekładaniec”)? Takie tłumaczenie własne co najmniej w jednym przypadku nie oddaje znaczenia cytatu w oryginale – gdy w kontekście sonetów przytoczony jest fragment wiersza Browninga:
„Tym samym kluczem Shakespeare otworzył swe serce” po raz wtóry!
Czy uczynił to Shakespeare? A jeśli tak, to uczynił to Shakespeare mniejszy! (s. 109)
Zniknął również rym i podział na wersy, co w sumie – zważywszy, że jest to tak krótki wyimek – powoduje dość znaczne zniekształcenie cytatu.

            Zdarzają się niezręczne przypadki tak zwanego udomowienia tekstu, jak na przykład wprowadzenie przekładu wiersza Hölderlina, który Auden najpierw przytacza po niemiecku, po czym – w polskiej edycji – mówi: „Teraz przeczytam wam ten wiersz po polsku” (s. 123). Przekład wiersza na język polski pojawia się ze wszech miar słusznie, ale wyrobiony czytelnik, do którego skierowana jest ta książka, pamięta przecież, że ma do czynienia z wykładami wygłaszanymi w Nowym Jorku, dla publiczności anglojęzycznej, może to więc odebrać jako zgrzyt. Tymczasem można było w prosty sposób uniknąć zamieszania, posługując się terminami „oryginał” na tekst niemiecki i „przekład” na tłumaczenie wiersza na język polski. Przypadek wybitnie kuriozalny występuje w wykładzie o Peryklesie i Cymbelinie (s. 361) – w zdaniu następującym po tezie, że należy wystrzegać się powierzania ról w tych późnych dramatach wielkim aktorom i aktorkom: „Najlepiej nadadzą się do tego dzieci ze szkolnego przedstawienia w reżyserii Romana Giertycha”.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz